Dzisiaj drugi dzień zleciał nam w połowie na spaniu. Zastanawialiśmy się, jak to jest przestawić się na inny czas, teraz już wiemy: boli głowa, człowiek jest otumaniony jak po zarwanej nocy i potwornie się męczy. Nawet głodu się jakoś specjalnie nie odczuwa, a bystrość umysłu, no cóż, zawodzi:) Teraz jest tutaj 21:50 i czujemy się dużo lepiej niż wcześniej: w Polsce jest rano, więc to wszystko tłumaczy...
Oprócz tego, że byliśmy dzisiaj w dwóch supermarketach (jedzenie wychodzi średnio 3 razy drożej niż w Polsce! Tego się nie spodziewaliśmy:( ) i zrobiliśmy sobie sami obiad (stek z wieprzowiny, kartofle z wody + ogórek;P) byliśmy na spacerze, ale o tym za chwilę. Alaskańczycy mają czas, Polacy zegarki, więc nic dodać, niż ująć. Wszyscy zadowoleni, uśmiechnięci, pomocni, nawet jak Cię nie znają, to i tak pozdrowią. Całkowite
przeciwieństwo polskiego chamstwa. Co jest znamienne chyba w całych Stanach: nie ma małych sklepów spożywczych, tylko supermarkety i hipermarkety oddalone od siebie o kilka kilometrów! Za to co chwilę bary, oni chyba częściej kupują nawet śniadanie, niż sami je robią.
Wieczorem czuć już zimno, trzeba założyć kaptur, zimne arktyczne powietrze, w Polsce przy takich temperaturach temperatura odczuwalna jest całkiem inna.
Jak już wspomnieliśmy, spacerowaliśmy po Anchorage, całkiem przyjemne miasto. Jutro nastawiamy się bardziej na zwiedzanie, dzisiaj z powodu późnych godzin visitor centers, cmentarz i muzea były już pozamykane (bo wcześniej spaliśmy;P)
1 komentarz:
%spinfolderdelete -C:\GSA\data\content\comment%
Feel free to visit my blog post - hogan interactive
Prześlij komentarz