czwartek, 2 września 2010

Gulf of Alaska

Jesteśmy w Valdez, mieście portowym położonym na południowo-wschodnich wybrzeżach Alaski, bezpośrednio nad Pacyfikiem. Co prawda jeszcze go nie widzieliśmy, bo dojechaliśmy tutaj ok. 17:00 i szukaliśmy noclegu, ale ceny okazały się tak wysokie (ok. $100 za pokój dla dwóch osób), że zadzwoniliśmy do ludzi z couchsurfingu i nas przenocują. Teraz siedzimy w Halibut House. Jest to coś w rodzaju baru szybkiej obsługi, tyle że podają smażone ryby prosto z sieci. Najpierw zamówiliśmy koszyk z kawałkami halibuta, teraz pani podała łososia. Mamy, trochę czasu przed noclegiem, bo umówiliśmy się na 21:00 (nasi gospodarze żeglują gdzieś w zatoce), więc chyba wybierzemy się do portu pooglądać łodzie rybackie. Mój telefon padł, więc na ewentualne sms'y odpiszę jutro. Tutaj jest zasięg.

W Dawson było wspaniale, ale kosztowało nas to trochę drogi. Najpierw z Fairbanks trzeba było przejechać ok. 1480 km, potem z Dawson do Valdez 1563 km. Dużo, ale droga tutaj upływa jakoś inaczej. Szybko. Droga przeważnie asfaltowa (fragmenty szutru), na której rozsiane są jakieś wioseczki mniej więcej co 200-300 km. Poza tym tylko góry i równiny. Po takiej drodze można poruszać się ze stałą prędkością ok 120-130 km/h bez przerwy. Często odwiedza się stacje paliw. W Stanach galon kosztuje ok. $3.5-3.7, czyli ~2.5 zł za litr. Taniocha:)

Pozdrawiamy wszystkich, dziękujemy za Wasze sms'y, wiadomości, komentarze, maile i przepraszamy, że nie odpowiadamy imiennie, ale naprawdę nie ma na to czasu. Buziaki!

1 komentarz:

wlad pisze...

Przejechać 3000 km.
Nie bardzo to sobie wyobrażam.
Myślę, że o Waszym podróżowaniu będzie okazja porozmawiać.
Bawcie się dobrze.