środa, 8 września 2010

Paradoks komunikacyjny

Wiadomo. W ciągu polskiego roku kalendarzowego nie wyrabiam statystycznej normy wypowiadanych słów. Przynajmniej tych głośno wypowiadanych. Większość ludzi dokoła mówi więcej. Za to: tutaj w przeciągu minionych trzech tygodni przerobiłem całą roczną normę i zaczynam limit z roku 2011. Nie, nie chodzi o język. Angielski już mi naprawdę bokiem wychodzi. Buech. Ten ich akcent sam w sobie jest śmieszny, a co dopiero w połączeniu z ich poczuciem humoru.. A jednak wszyscy nasi rozmówcy są na tak. Opowiadają, słuchają, kiwają głowami, przytakują, uśmiechają się, zastanawiają. I są zadowoleni. Rozmawialiśmy z Amerykanami, Włochami, Norwegami, Indianami, Eskimosami, Kanadyjczykami, Polakami.. i pewnie z kilkorga innymi -AMI. Wszyscy bardzo mili. Może z kilkoma niechlubnymi wyjątkami. I te rozmowy były ciekawe i nie odpychały mnie, jak niektóre rozmowy w Polsce. Nie wiem, to pewnie atmosfera wyjazdowa. Ale i tak warte odnotowania.

PS. Zdjęcie na głównej przedstawiające czoło lodowca Matanuska zrobił nam pewien Włoch. Potem Włocha mijaliśmy na autostradzie. Zatrzymała go policja (State Troopers). Od tamtej chwili uważniej patrzyliśmy na znaki i noga stała się jakaś lżejsza.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Piękny widok :-) I w końcu widać, że to Wy jesteście na Alasce :-). Pozdrawiam gorąco

PS. Nie wiem czy doszedł do Was sms ode mnie - w każdym razie dzięki za kartkę z pozdrowieniami :-). A właśnie co z zorzą? Upolowaliście ją w końcu czy nie? Jeśli nie to może zapolujemy na nią w naszych rejonach :-)?

Paweł S_

Baribal pisze...

Sms doszedł:) Cieszymy się, że karta dotarła! Zorza się wypieła w tym ostatnim tygodniu na Alaskę i świeci raczej po drugiej (waszej) stronie planety. Będziemy polować razem w innych okolicznościach:) Pozdrowienia!