środa, 8 września 2010
Córka śniegów
London nie był podobno zadowolony z tej powieści. Jest to jedna z pierwszych jego książek i między innymi na niej właśnie zaczął wyrabiać swój styl. Zapoznana czytelniczka chwali sobie jednak i w duchu prawdopodobnie zastanawia się: jakby to było pozostać tutaj do zimy, do pierwszych śniegów, których mokre płatki skropiłyby twarz całkiem już niebawem. W górach jesień. Jadąc przez Kanadę, pagórkowaty, a często wręcz górzysty obszar Yukon Territory, złocił się, żółcił, to zaś purpurowiał, czerwienił się, bladozielenił i brunatniał na gałęziach drzew. Stanowy symbol: fireweed (rodzaj zioła występującego głównie w Północnej Ameryce) już przekwitł, choć wciąż ozdabia przydrożne łąki. Wiatr chłodny, gęsioskórkowy, polarny i świeży. Słońce zaś na przekór nadciągającej zimie - kiedy świeci możesz poczuć się, jak w nadmorskim, zachodnioeuropejskim kurorcie. Śnieg leży wysoko w górach. Najbielszy jest na stokach Mount McKinley. Zachęca swym blaskiem i kusi swoje ofiary, jak syrena ludzi morza. Zima tutaj jest tym dla Alaski, czym słońce w zenicie dla basenu Morza Śródziemnego. To wielki niedosyt i marudzenie zarazem: być tutaj, a wypatrywać zbliżającego się października. W Valdez spada tyle śniegu, że przy drogach osadzone są trzymetrowe tyczki, aby można było zimą znaleźć drogę. Przy tym temperatury wysokie: niewiele poniżej 0*C. Wtedy rusza Iditarod Race - wyścig psich zaprzęgów trwający kilka dni nieprzerwanych zmagań. Jeśli jest jeszcze ktoś, kto uważa że ten sport (dziś sport, a kiedyś sposób na szybkie przemieszczanie się) to zwykłe wykorzystywanie biednych psów do ciężkiej harówy może się solidnie puknąć w czoło. Te stworzenia nie mają na ziemi większej przyjemności ponad znój zimowego szlaku, a czasem nawet trudno je zatrzymać w dzikim pędzie. Za to: zdajcie sobie, niektórzy z was, sprawę że to wy, miasto-mieszczący-się europejczycy wyrządzacie krzywdę psom husky, na które jest teraz taka moda w naszym kraju. Tłuste i nieruchawe, smażące się w grubym futrze z pewnością są wam wdzięczne za swój los. Zima, zima.. alaskańska natura podpowiada zżyć się z nią. Na jesień ustawić w rzekach metalowe linki z czujnikami zegarowymi. Czekać, aż woda zamarznie, a potem robić w Fairbanks zakłady na masową skalę: kiedy, o której dokładnie godzinie lody zaczną pękać na wiosnę? Kiedy nasza zmęczona psychika, nerwy, gniew i ból głowy ustąpią niczym ręką odjął, kiedy kojący trzask i cieplejszy powiem pojawią się za kilka miesięcy. To byłoby warto przeżyć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz