wtorek, 17 sierpnia 2010

Podróż z prędkością świtu

Podróż za nami. Lecąc przez Atlantyk ścigaliśmy się ze świtem, ale wygrał o pół długości. Teraz jesteśmy o dziesięć godzin przed czasem polskim. Czujemy się trochę dziwnie, ponieważ podróż nie należała do najlżejszych, a jednak nie chce nam się spać, mimo, że jest tutaj 22 minuty po północy. Widoki przez okna samolotu momentami wcześniej w ogóle niewyobrażone. Zwłaszcza chmury i formy, jakie mogą tworzyć, widziane z góry. Jutro ciąg dalszy pierwszych wrażeń, dziś czas już na prysznic i sen. Dobranoc.

Brak komentarzy: